Why Artificial Scarcity is Killing You

sie 8, 2021
admin

Oto drobny fakt. Burberry miało ostatnio 35 milionów dolarów niesprzedanych ubrań – więc je spaliło. Po prostu je podpaliła. Jeśli myślicie, że jest w tym coś dziwnego, wściekłego i perwersyjnego, to nie jesteście w błędzie. Zawiera ona w sobie całą historię tego, jak działa drapieżny kapitalizm – i dlaczego jest to nieudany system organizowania i kształtowania ludzkiego życia.

Dlaczego Burberry spaliło właśnie te towary, nad którymi ludzie tak ciężko pracowali, aby je sobie wyobrazić, stworzyć, wyprodukować i spróbować sprzedać? Bawełnę, jedwab i wełnę w nich zawartą? To sposób na stworzenie sztucznego niedoboru. Burberry musi utrzymywać wysokie ceny – a przynajmniej tak jej się wydaje – ponieważ ludzie kupując jej rzeczy grają w grę o status konkurencji. „Oh, ta brudna biedna osoba nosi mój szalik Burberry!!! Teraz jest on dla mnie bezwartościowy!”. Jedynym sposobem, w jaki to może być prawdą, jest to, że tym, co naprawdę kupujesz, nie jest szalik, ale wykluczenie, status społeczny, pierwszeństwo i dominacja.

Drapieżny kapitalizm działa, teraz, poprzez wymuszanie tej makabrycznej i dziwnej idei sztucznego niedoboru. Jest to sposób manipulowania rynkami, które są tylko narzędziami, aby podaż mogła swobodnie zaspokoić popyt, po cenie, w której wyniki wszystkich są maksymalne. Ale sztuczny niedobór całkowicie wyklucza efektywne funkcjonowanie rynków – to sposób na ograniczenie podaży, a tym samym podniesienie ceny. Burberry pali płaszcze, więc może nadal pobierać od niektórych ludzi 1 tys. dolarów za status, zazdrość, że dziura w ich duszy musi być wypełniona. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej.

Sztuczny niedobór jest teraz zasadą, według której drapieżny kapitalizm – „późny kapitalizm”, jeśli chcesz – działa teraz prawie wszędzie. Kiedy fundusze hedgingowe wykupują leki ratujące życie, a następnie podbijają ich cenę o 5000%, to też jest sztuczny niedobór. Kiedy dług studencki kosztuje więcej niż kredyt hipoteczny, to też jest sztuczny niedostatek, tylko w inny sposób. I kiedy 75% „systemu opieki zdrowotnej” jest systemem ograniczającym kto dostaje leczenie do „ubezpieczonych”, bogatych, lub w inny sposób zyskownych, to też jest sztuczny niedobór.

Ukryty koszt sztucznego niedoboru jest taki: społeczeństwa rządzone przez niego nigdy nie inwestują, zamiast tego, w czynienie dokładnie tych samych rzeczy obfitymi. Nie można przecież zrobić jednego i drugiego – można uczynić lekarstwa sztucznie deficytowymi, można też budować fabryki, by produkować ich więcej, lekarzy, by przepisywali ich więcej, a kliniki, by wydawały ich więcej. Problemem Ameryki jest jednak to, że ciągle wybiera pierwszą opcję, która jest rujnująca, a to oznacza, że nie może zrobić drugiej. Co się dzieje z takim społeczeństwem – i z ludźmi wewnątrz tego społeczeństwa?

Skutkiem systemu gospodarczego opartego na sztucznym niedoborze jest to, że dochody kapitału szybują w górę, a dochody z pracy stoją w miejscu i implodują. Dokładnie to samo stało się w Ameryce – średnie dochody uległy stagnacji przez dziesięciolecia, ale ludzie płacą teraz absurdalne ceny za podstawy życia, $5000 za przejazd karetką, $30k za poród, co oznacza, że nawet te stagnujące dochody są w rzeczywistości kurczące się, w ujęciu realnym. Życie stało się desperackim aktem codziennego życia na krawędzi ruiny.

Dzieje się tak, ponieważ to, co jest deficytowe w gospodarce, to nie tylko dobra luksusowe, aby podsycić rywalizację o status – ale podstawy życia, aby utrzymać ludzi w ryzach. Opieka zdrowotna, edukacja, finanse, dochody, oszczędności, możliwości, bezpieczeństwo, poczucie, że życie może być spokojne i stabilne. Wszystko to jest w chronicznym, stałym i wszechobecnym niedoborze w kapitalizmie. Społeczeństwo takie jak amerykańskie po prostu nie ma ich wystarczająco dużo – właśnie dlatego, że marnuje wiele z tego, co ma, i nie inwestuje w więcej. Dlaczego? Właśnie dlatego, że kapitalizm nie może i nie będzie w stanie dostarczyć ich wystarczająco dużo – o wystarczająco wysokiej jakości i po wystarczająco niskich kosztach. Zawsze będzie starał się ograniczyć dostępną ilość, a nawet i w tym przypadku pójdzie na skróty, aby móc pobierać od ludzi jak najwięcej opłat i maksymalizować zyski. Dlaczego insulina kosztuje setki w Ameryce – ale grosze nawet w biednych krajach?

Jakie jest ostateczne narzędzie kapitalizmu do uczynienia tych podstaw przyzwoitego życia sztucznie deficytowymi? Wiąże je wszystkie z „pracą”. Tak więc w Ameryce opiekę zdrowotną, emeryturę, siatkę bezpieczeństwa, dochód i tak dalej można uzyskać tylko wtedy, gdy ma się „pracę”. Problem polega jednak na tym, że „praca” była instytucją stworzoną dla gospodarki przemysłowej – idziesz do fabryki, spędzasz osiem, może dwanaście godzin, robiąc tę samą rzecz, każdego dnia, na zawsze, ponieważ robisz właśnie to samo. Nowoczesna gospodarka nie jest gospodarką przemysłową, produkującą masowo dobra konsumpcyjne. Robi ona rzeczy bardziej kreatywne, wymagające intelektualnie, humanitarne i wyrafinowane – i naturalnie z tego powodu nie ma w niej „miejsc pracy”, ale raczej projekty, przedsięwzięcia, programy, wysiłki, ruchy. Przypisanie podstaw życia do pracy jest sztucznym uczynieniem przyzwoitego życia deficytowym w nowoczesnej gospodarce.

Dlaczego tak wiele prac w dzisiejszych czasach wydaje się tak bezsensownych? Tak bezcelowa? Ponieważ tak jest. Jeśli rozumiesz to wszystko, co powyżej, to zrozumiesz również, że większość pracy wykonywanej w drapieżnej gospodarce kapitalistycznej jest w zasadzie maksymalizowaniem sztucznego niedoboru do precyzyjnego i dokładnego punktu krytycznego. Utrzymywanie tego, co powinno być obfite dla wszystkich, w stanie ograniczonym tylko do kilku najbardziej zyskownych. To właśnie robią fundusze hedgingowe. To właśnie robią menedżerowie ds. rozliczeń w szpitalach. To jest to, co robią agenci ubezpieczeniowi w HMO. Nie mówię tego, by ich potępiać, ale by im współczuć. Kiedy poświęcasz swoje życie sprawie maksymalizacji sztucznego niedoboru, może to oznaczać tylko coś w rodzaju: „Zubożam ludzi”. Takiemu życiu będzie brakowało sensu, szczęścia i celu, nieprawdaż? Są to rzeczy, które zyskujemy, gdy autentycznie poprawiamy życie, którego dotykamy, ponieważ istoty ludzkie są rządzone przez empatyczne rezonanse w sercu, tak bardzo jak nie lubimy tego przyznawać.

Ale co jeśli to wszystko, co istnieje? Co się stanie, gdy całe ludzkie życie zostanie zorganizowane, w skali społecznej, zgodnie z prawem sztucznego niedoboru drapieżnego kapitalizmu? Na wielu poziomach? Po pierwsze, idea „pracy” tworzy sztuczny niedobór najbardziej podstawowych dóbr – dochodów, oszczędności, opieki zdrowotnej i tak dalej. Następnie, dobra podstawowe, takie jak lekarstwa, edukacja i książki, również są alokowane zgodnie ze sztucznym niedoborem. I wreszcie sztuczny niedobór rządzi na arenie dóbr luksusowych, powodując intensywną rywalizację o status. Jak to jest żyć w takim społeczeństwie? Cóż, życie wydaje się być niekończącą się, nieustanną, bezustanną walką. Rodzaj wojny o samo istnienie. Istnienie ekonomiczne, istnienie społeczne, istnienie finansowe, istnienie instytucjonalne. Ludzki umysł zaczynają pochłaniać uczucia strachu, lęku, wściekłości, chciwości i zazdrości. Ale wszystko to są przeciwieństwa znaczenia, szczęścia i celu.

Myślę, że nie jest przesadą powiedzieć, że umysły ludzi zaczynają się rozbijać i pękać z traumą, depresją, samotnością i rodzajem głęboko zakorzenionego żalu, dla którego nie mamy jeszcze nazwy. Wewnętrzna logika jest następująca: „Gdybym tylko miał tę medycynę, tę edukację, te oszczędności na wypadek nagłej potrzeby, tę siatkę bezpieczeństwa – mógłbym żyć lepiej. I nie było żadnego dobrego powodu, dla którego miałbym ich nie mieć. Czy nie zasłużyłem na to? Czy jestem bezwartościowy?” Pęknięcie. Pęka umysł, bo stawić czoło takim rzeczom każdego dnia, to także poczuć, jak spełniają się nasze najbardziej pierwotne lęki – przed porzuceniem, unicestwieniem i izolacją. Czy nie widzimy tego w dzisiejszej Ameryce?

Więc takie społeczeństwo cierpi z powodu strasznych i destrukcyjnych rezultatów. Jakość życia spada, w twardych kategoriach – ludzie umierają młodo i coraz częściej chorują. Sztuczny niedostatek dla społecznych znaczników jest tym, za czym ludzie wściekle gonią całymi dniami – i dlatego patrzą z góry na wszystkich innych, ale nigdy nie nabierają poczucia pokory, równości, godności. Innymi słowy, społeczeństwo, w którym rządzi sztuczny niedostatek, będzie społeczeństwem, w którym ludzie żyją paskudnie, brutalnie, podle, nieszczęśliwie i krótko.

Ale spośród wszystkich tych negatywnych skutków, myślę, że najbardziej rujnujący jest ten dla umysłu. Ludzie nie tylko stają się nieszczęśliwi, zdesperowani, boją się siebie nawzajem, są podejrzliwi, zimni, nieufni – oni zaczynają naprawdę, rozpaczliwie pękać w środku, z roztrzaskującą traumą, winą i wstydem bycia porzuconym i zaniedbanym. „Czy jestem bezwartościowy? Muszę być.” Ale co się dzieje, gdy ludzie internalizują lekcję, że ludzie zasługują tylko na sztuczny niedostatek – lub że bezwartościowi ludzie nie zasługują na nic w ogóle, co jest dokładnie tym samym? Wtedy mamy do czynienia z czymś w rodzaju syndromu sztokholmskiego kapitalizmu. Tacy ludzie będą odmawiać swoim sąsiadom, rówieśnikom i kolegom wszystkiego, prawda? Opieki zdrowotnej, edukacji, finansów, transportu, mediów, sieci bezpieczeństwa, itd. „Bezwartościowi ludzie na nic nie zasługują!”. Taka osoba stała się agentem prawa sztucznego niedoboru – ale prawo sztucznego niedoboru jest tym, co uczyniło ją jednym z nich. Czy widzicie tę przewrotność? Pozwólcie, że powiem to jaśniej.

Jeśli logika żalu drapieżnego kapitalizmu mówi: „Gdybym tylko miał te rzeczy! Mógłbym żyć lepiej! Czy nie zasługiwałem na nie? Czy ja też nie byłem człowiekiem?”, to obrona przed nią coś w stylu: „Nikt nie zasługuje na takie rzeczy. Jeśli ja nie mogę ich mieć, to nikt inny też nie będzie”. Z żalu rodzi się rodzaj zemsty, której celem jest ponowne przywrócenie światu równości i sprawiedliwości. Tyle że teraz ludzie są równi w posiadaniu niczego, a sprawiedliwość jest aktem pozbawiania ludzi godności. Myślę więc, że ludzie, którzy zbyt długo przebywają w systemach sztucznego niedoboru, w końcu doznają tak głębokiego urazu, że podobnie jak ofiary przemocy, sami stają się krzywdzicielami, aby przywrócić harmonię i sprawiedliwość, i dać sobie rodzaj perwersyjnej władzy. Czy nie jest to właśnie to, co widzimy w dzisiejszej Ameryce?

Oto, co myślę. Sztuczny niedobór jest prawem na końcu drapieżnego kapitalizmu, zasadą, według której on działa. Ale cena jest taka, że to również wypycha ludzi z ich dorosłych umysłów – lub przynajmniej z ich lepszych jaźni, jeśli chcesz. Kiedy ludzie zaczynają sami stawać się egzekutorami sztucznego niedoboru, jako sposobu na zmniejszenie żalu, jaki odczuwają z powodu utraty ludzkiego potencjału, który ten niedobór wytworzył, wtedy się rozpadają. Tak więc bez względu na to, jak nominalnie „bogate” stanie się takie społeczeństwo, takim ludziom trudno będzie pozostać demokracją, republiką, czy nawet w minimalnym stopniu wolnymi – będą dalej egzekwować zasadę sztucznego niedoboru.

To, co prawo sztucznego niedoboru działające na końcu drapieżnego kapitalizmu tak naprawdę mówi, to: „możesz mieć tylko to, czego potrzebujesz, jeśli jesteś w stanie zapłacić niemożliwą cenę, której żądamy, albo wszystko spalimy”. To jest dokładnie logika krzywdziciela, jeśli się nad tym zastanowić. A kiedy ludzie, w każdym razie wystarczająca ich liczba, zaczynają wierzyć, że jest to jedyny sposób na rządzenie społeczeństwem, jaki jest tego rezultat? Dokładnie autorytarny krach, przed którym stoi teraz Ameryka – ponieważ logika krzywdziciela i autorytarysty to jedno i to samo.

Umair
Lipiec 2018

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.