’Tales From the Hood’ Director Rusty Cundieff: Why It Took 20 Years to Make a Sequel to His Black Horror Anthology

cze 11, 2021
admin

Ponad 20 lat przed tym, jak „Get Out” przekształcił powszechne obawy o rasizm w porywający horror-komedię, „Tales From the Hood” Rusty’ego Cundieffa nadał temu bieg. Wzorując się na „Tales From the Crypt”, antologia horrorów z 1995 roku poruszała problemy, które terroryzowały czarne społeczności w Ameryce, od rasistowskich policjantów po przemoc gangów i KKK. Tematy te są wciąż aktualne, więc „Opowieści z krypty” doczekały się w końcu długo oczekiwanego sequela. Z Spike Lee ponownie dołączonym jako producent, „Tales From the Hood 2” ma swoją premierę w tym miesiącu na Fantasia International Film Festival w Montrealu przed wydaniem bezpośrednio na DVD w tym roku.

Dla tych, którzy przegapili oryginał: Cundieff, którego hip-hopowy mockumentary „Fear of a Black Hat” z 1993 roku był przełomowym hitem Sundance, użył narzędzia kadrowania, które sięga czasów E.C. Comics. Przerażający dyrektor domu pogrzebowego Mr. Simms (Clarence Williams III) wita grupę uzbrojonych po zęby członków gangu w swoich progach, aby opowiedzieć serię ponurych historii, które łączą rzeczywiste problemy społeczne ze strachami rodem z filmów klasy B: zamordowany przez gliniarzy działacz praw obywatelskich powraca z grobu, aby się zemścić; gospodarstwo domowe zniszczone przez przemoc domową staje się skandalicznym dylematem potwora w szafie; biały supremacjonista ubiegający się o urząd publiczny staje w obliczu ostatecznego rozliczenia, gdy lalki obdarzone duchami dawnej plantacji niewolników ożywają, i tak dalej.

„Tales From the Hood” wniósł do horroru aspekt reprezentacyjny, którego brakowało, a film zarobił prawie dwa razy więcej niż wynosił jego budżet, kiedy został wydany.

Popularny na Indiewire

Przez kilka następnych lat Cundieff zmagał się z rozpoczęciem prac nad sequelem. W końcu zwrócił się ku reżyserii telewizyjnej, gdzie na swoim koncie ma m.in. „Chappelle’s Show”, „The Wanda Sykes Show” i „Black Jesus”. W „Tales From the Hood 2” Cundieff będzie reżyserował wspólnie z Darinem Scottem, współtwórcą scenariusza. Szczegóły fabuły nie są jeszcze znane, ale minęło na tyle dużo czasu, że Cundieff musiał ponownie wcielić się w pana Simmsa, ponieważ Williams III odszedł na aktorską emeryturę wiele lat temu. (Keith David gra teraz tę rolę.)

Cundieff rozmawiał z IndieWire przez telefon o swoich ciągłych wysiłkach, aby wskrzesić „Tales From the Hood”, i jak ostatnie zainteresowanie czarnym horrorem napędzane przez sukces „Get Out” pomogło sequelowi w końcu powstać.

Kiedy zdecydowałeś, że „Tales From the Hood” przydałby się sequel?

Chcieliśmy zrobić sequel od czasu pierwszego. Po prostu nie byliśmy w stanie go zrealizować. W końcu znaleźliśmy się w sytuacji, w której mogliśmy nakręcić sequel. Ale to było coś, co chciałem zobaczyć od dłuższego czasu. Mój związek z pierwszą częścią był interesujący. Z biegiem lat, wciąż powiększa swoją widownię. Ludzie wciąż ją odnajdują, co jest bardzo fajne. Smutne jest również to, że wiele z głównych kwestii, którymi zajmowaliśmy się w pierwszym filmie, stało się znowu tak istotnych – nie to, że przestały być istotne, ale wydaje się, że w tym momencie są jeszcze bardziej istotne.

Jak zmienił się klimat dla takiego filmu od czasu pierwszego?

Jest wiele kwestii, które wciąż są aktualne. Brutalność policji, radzenie sobie z polityką seksualną. Jedną z rzeczy, która wydarzyła się przy pierwszym filmie jest to, że ludzie, którzy kiedyś byli członkami gangów, podeszli do mnie i powiedzieli, że przestali nimi być z powodu „Tales From the Hood”, co jest niesamowitą rzeczą, która może się zdarzyć. Segment „Crazy K.” sprawił, że przemyśleli to, co robili.

Jakie jest uzasadnienie? Boją się, że pan Simms zaciągnie ich do piekła? Myślę, że to bardziej poczucie, że zbrodnia czarnych na czarnych wykonywała za nich pracę białych supremacjonistów. To odbiło się szerokim echem wśród wielu ludzi.

Jakie były twoje odczucia co do roli czarnego kina w przemyśle filmowym, kiedy kręciłeś pierwszy film? Filmy takie jak „Boyz n the Hood” i „Menace II Society” poruszały takie tematy jak przemoc gangów, ale jako proste dramaty. „Tales From the Hood” wyróżniał się tym, że pracowałeś w granicach gatunku horroru.

Myślałem, że te filmy, które wychodziły w tym okresie, które były popularne, miały swoją usługę. Miały społeczność, do której mówiły, historie, których nie widziałeś wcześniej w sposób, w jaki zostały opowiedziane. Więc myślałem, że są niezwykle wartościowe.

Rusty Cundieff

Arnold Turner/Invision/AP/REX/

To, co chcieliśmy zrobić z „Tales From the Hood”, i co nadal z nim robimy, to zajęcie się problemami w afroamerykańskiej społeczności i pokazanie, jak najstraszniejsze rzeczy, które ci się przytrafiają, to ludzkie rzeczy, które ci się przytrafiają. Chcieliśmy wykorzystać zjawiska nadprzyrodzone jako element odkupienia, w przeciwieństwie do tego, przed czym uciekasz. To coś, czemu się kibicuje. To jest to, co tworzy wartość rozrywkową. Cieszysz się, że coś się dzieje z ludźmi, bo zasługują na to, by im się odpłacić. Nie wiem, czy chcieliśmy koniecznie zrobić coś przeciwnego do tego, co robili „Menace” czy „Boyz”. Myślę, że to było po prostu coś, co było nieodłącznym elementem gatunku horroru, z którego mogliśmy skorzystać.

Jaka była twoja reakcja, kiedy zobaczyłeś „Get Out”? Wiele uwagi wokół tego filmu odzwierciedla sposób, w jaki używaliście tropów horroru w „Tales.”

Oczywiście, myślałem, że „Get Out” jest niesamowity. Słyszałem, jak wiele osób mówiło, że „Tales” robił to, co „Get Out” zrobił jako pierwszy. W pewnym sensie można powiedzieć, że tak było, ale myślę, że jest różnica. „Get Out” to jeden film od początku do końca, więc jest więcej okazji do niuansów i rozwoju postaci. W „Tales From the Hood” uderzamy mocno, bo to antologia. Nie mógłbym być bardziej podekscytowany tym, że „Get Out” się wydarzył i czekam na okazje, które nadejdą dla wielu filmowców, aby zrobić historie, które są podobne, bawiąc się gatunkiem trochę bardziej. Myślę też, że „Get Out” otworzył nam drzwi do zrobienia „Tales From the Hood 2.”

Czułeś, że było większe zainteresowanie?

Nie wiem, jakie były rozmowy po stronie studia, ale wiem, że kiedy „Get Out” wyszedł i zrobił takie liczby, jakie zrobił, wielu ludzi zaczęło podchodzić do mnie i mojego partnera scenariuszowego Darina Scotta, mówiąc: „Och, robicie teraz 'Tales From the Hood 2′, prawda?”. Odpowiedziałem, że tak, próbujemy to zrobić od około 20 lat.

Jakiego rodzaju przeszkody napotkaliście, kiedy po raz pierwszy próbowaliście uruchomić sequel?

Po pierwsze, film przeszedł z dystrybucji przez Savoy Pictures do Universal. W końcu doczekaliśmy się ładnego transferu Blu-ray. To było trudne, ponieważ Universal stracił wszystkie kopie. Szczerze mówiąc, nie sądzę, by Universal dostrzegł wartość tej nieruchomości. Mieli ją przez lata i lata. Zwracaliśmy się do nich kilka razy. Nikt nie wydawał się tym zainteresowany. Nie sądzę, że zdawali sobie sprawę z publiczności, która była na to gotowa. Nie jestem nawet pewien, czy zdawali sobie sprawę z tego, jaka widownia jest teraz na to gotowa. Teraz robimy to z Universal 1440 , a oni wydają to jako Blu-ray. Nie wiem, poza kilkoma seansami, które Darin i ja ustawimy, że ten film zostanie pokazany w kinie.

„Tales From the Hood 2”

Czy kiedykolwiek próbowaliście odzyskać prawa?

Patrzyliśmy na to, ale z finansowego punktu widzenia nie mogliśmy tego zrobić. Mieliśmy kilka różnych ruchomych części. Próbowaliśmy przywrócić zaangażowanie Spike’a. To było trochę trudne. Cieszę się, że udało nam się dojść do tego momentu. To było bardzo frustrujące przez dłuższy czas.

Jak bardzo sequel czerpie z materiału, który rozważaliście przez lata?

Wymyśliliśmy wiele nowego materiału. W niektórych aspektach poruszamy się po tym samym gruncie, ale w innych nie do końca. Myślę, że ten film robi kilka rzeczy, które są subtelniejsze niż pierwszy. Zdecydowanie nadal mamy trochę strachu i naprawdę wielkich, przesadzonych momentów. Ale jest też kilka spokojniejszych historii. Ciekawie było wrócić i zmierzyć się z tym ponownie. Jestem pewien, że gdybyśmy zrobili to 10 czy 20 lat temu, byłby to inny film ze względu na nasz rozwój jako filmowców.

Czy kiedykolwiek próbowałeś namówić Clarence’a Williamsa III do odejścia na emeryturę?

Bezwzględnie! Błagałem Clarence’a. Myślę, że czuł, że po prostu nie jest do tego zdolny. Dał nam swoje błogosławieństwo, abyśmy ruszyli naprzód. Wiem, że chciał to zrobić wiele lat temu. Miał różne pomysły na to, co diabeł powinien robić. Co jakiś czas wpadałem na niego, a on mówił: „Myślę, że diabeł powinien być na Bahamach!” Ok. Więc próbowałem odzyskać Clarence’a. Mamy u niego ogromny dług, bo naprawdę stworzył postać. Kiedy ludzie mówią o „Tales From the Hood”, dwie rzeczy, które najczęściej się pojawiają to lalki i Clarence Williams III. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak świetny będzie, kiedy go obsadziliśmy.

„Tales From the Hood”

Przerwa między pierwszym filmem a sequelem sprawia, że zastanawiam się nad epokami, których nie miałeś okazji skomentować. Ominęły cię prezydentury Busha i Obamy. „Get Out” dotknął tego nieświadomego liberalnego białego rasizmu. Jakie było twoje odczucie na temat natury rozmów o afroamerykańskiej tożsamości – i rasie w Ameryce jako całości – kiedy Obama był prezydentem?

Półtora tygodnia temu ktoś napisał mi na Twitterze, że byłem na podcaście z Neilem Brennanem, który pracował z Chappellem, zanim Obama został wybrany. Mówili: „Rusty przewidział Donalda Trumpa”. A ja na to: „Naprawdę?” Wróciłem i posłuchałem nagrania. Zasadniczo mówiłem, że jeśli Obama zostanie wybrany, nastąpi znaczące przesunięcie wahadła w prawo i będzie to brzydkie. Dokładnie tak się stało. Zapomniałem, że to powiedziałem, ale to ma sens. Zawsze mówię ludziom o mojej wahadłowej teorii życia, która polega na tym, że za każdym razem, gdy coś dzieje się po jednej stronie, to przechyli się na drugą. To zawsze się dzieje. Masz nadzieję, że pewnego dnia wahadło wychyli się do centrum, więc ludzie pogodzą się z pewnymi sprawami.

Nie byłem strasznie zaskoczony, kiedy reakcja na prezydenturę Obamy stała się taka, jaka była. Myślę, że wielu ludzi – zwłaszcza niektórzy z przyjaciół mojej żony – byli jak, „Cóż, idziemy. Udało nam się! Zabiliśmy tego smoka!” Nie. Ten smok wróci, i będzie po prostu bardziej zły. To wszystko.

Co dalej dla ciebie?

Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli rozpocząć 4 sezon „Black Jesus”. W zeszłym roku byłem showrunnerem 3 sezonu „Black Jesus” i został on wstrzymany z powodu fuzji TimeWarner/AT&T. Teraz, kiedy wszystko wydaje się być już załatwione, mam nadzieję, że będziemy mogli rozpocząć prace nad sezonem 4. Rozmawiamy też ze Spike’m o innych rzeczach. Mam nadzieję, że „Fear of a Black Hat” dostanie nowe życie w jakimś formacie.

Ogólnie mówiąc, jak się czujesz w klimacie dla afroamerykańskiego filmowania dzisiaj?

Klimat teraz dla czarnych filmowców i twórców opowieści jest naprawdę ekscytujący. Zauważyliście, że społeczność korporacyjna odkryła, że może zarobić pieniądze na tych historiach, więc to oczywiście otworzyło wiele różnych dróg dla ludzi, aby dzielić się doświadczeniami. Mam nadzieję, że to się utrzyma. Spójrzmy wstecz na lata 90. Był okres braci Hughes, Matty’ego Richa, Spike’a, Roberta Townsenda. Potem to jakby przygasło, a teraz wracamy do innej fazy.

Przed tym wszystkim, oczywiście, było blaxploitation, a potem to umarło. Nie wiem, jak długo potrwa to tym razem, ale w tej chwili jest to bardzo ekscytujący czas, aby zobaczyć tak wiele głosów, których normalnie się nie słyszy w afroamerykańskiej społeczności – i, miejmy nadzieję, w innych niedocenianych społecznościach, jak również: kobiety, głosy azjatyckie, latynoskie i latynoskie. Myślę, że wszystkie te społeczności mają historie, które mogą być interesujące dla publiczności spoza ich wyspiarskich społeczności. Myślę, że to właśnie dzieje się z czarnymi projektami. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, co jeszcze nadejdzie i jak długo to potrwa.

Kiedy „Fear of a Black Hat” wyszedł, New York Times stworzył twój profil, a także uruchomił rzeczywisty słownik terminów hip-hopowych używanych w filmie. Dzisiaj to brzmi jak głuchy ton – internet by oszalał. Jak się czujesz, mając do czynienia z postrzeganiem twojej pracy poza afroamerykańską społecznością i sposobem, w jaki to się zmieniło?

Wow. Nie pamiętam tego artykułu. To jest naprawdę zabawne. Dzisiaj zostałby wyśmiany. Ale w okresie, kiedy się ukazał, przypuszczam, że dla tej publiczności – przez co rozumiem ludzi płacących za New York Times – był prawdopodobnie odpowiedni. Wielu z tych czytelników prawdopodobnie nie znało wtedy tego lingo. Myślę, że teraz pewnie by znało. Interesujące jest to, jak szybko zwroty i terminologia, szczególnie z afroamerykańskiej społeczności, meandruje swoją drogę do ogólnego dyskursu.

Ludzie mówią rzeczy, których nie spodziewałbyś się, że powiedzą. Jak szybko te rzeczy stają się nieaktualne. Nie można już nawet za nimi nadążyć. To jest naprawdę szybki obrót. Próba zatrzymania czegoś dla siebie jest teraz prawie niemożliwa z powodu mediów społecznościowych i wszystkich różnych punktów sprzedaży, na których można coś teraz oglądać – na YouTube, Instagramie, itp. Każdy, kto jest zaangażowany w kulturę mediów społecznościowych, widzi to, a potem szybko zostaje to przejęte przez reklamodawców i Madison Avenue. Potem ludzie, którzy jako pierwsi zaczęli to mówić, mówią: „Cóż, nie mówię już 'That shit’s so on fleek’, bo to jest już tak przesadzone”. Słowa po prostu przechodzą przez wszystkie warstwy kulturowe i wiekowe tak szybko, że stają się puentą dla białej osoby w sitcomie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.